- piątek, 18, sierpień 2017
- , opublikował:
- CKiS Postomino
- , odsłon artykułu: 6118
Drugi sierpniowy weekend w Klubie Biegacza Bryza Postomino minął pod znakiem biegów ekstremalnych. Sześcioosobowa grupa klubowiczów z Wójtem i jego żoną na czele wyruszyła w długą podróż do miejscowości Kokotek nieopodal Lublińca w Województwie Śląskim na XIII Bieg Katorżnika. Bieg ten to niesłychanie ciekawe, a zarazem trudne przedsięwzięcie orgaznizowane przez Jednostkę Wojsk Specjalnych AGAT oraz Wojskowy Klub Biegacza META Lubliniec. Trasa to 13 km (w tym roku przedłużona została o 3 km, w przypadku tego typu trasy to około 1 godz. dłużej) prowadząca rowami, bagnami, trzciną, a także samym jeziorem o nazwie „Posmyk". Przebieg trasy był bardzo zróżnicowany, w płytszych rowach i w lesie można było biec, jednak większość trasy na to nie pozwalała, gęste błoto, przez które trzeba było „brnąć", a czasem czołgać się , mocno zwalniało tempo. Pierwszy zawodnik trasę pokonał w 2 godz. 31 minut, natomiast ostatni w 7 godz. 54 minuty. Długość i stopień trudności trasy potwierdzają tegoroczne statystyki. Zanotowano: 4 odwiezienia na SOR, 3 rozległe rany szyte, 4 omdlenia, 17 skręceń stawów, 1 uraz barku, 1 wybity ząb, 75 hipotermii, 14 pijawek oraz setki zranień, otarć i stłuczeń.
W biegu głównym z terenu Naszego powiatu udział wzięli: Bojkowski Adam - 10 miejsce (w swojej serii) - czas 3:33:27, Pawłowski Adrian - 13 miejsce (w swojej serii) - czas 3:39:33, Ewa i Janusz Bojkowscy - 18 i 19 miejsce (w swojej serii) - czas 4:07:52. Ukończenie tej trasy samo w sobie jest wielkim sukcesem i wynikiem, jednak to co zrobiła „reszta" zawodników BRYZY potrzebuje dodatkowego komentarza! Zapraszam do przeczytania krótkiego felietonu.
Maciej Januszewski, Adam Cichy i Grzegorz Prędki (wszyscy z Klubu Biegacza BRYZA Postomino) udział wzięli w rozgrywanej w trakcie biegu katorżnika rywalizacji pn. „Ucieczka Skazańców". Była to ekstremalna symulacja porwania trwająca w przypadku zwycięzców 17 godz. Relacja przez samych uczestników, zapewne byłaby bardziej szczegółowa, jednak dzięki wielu godzinom spędzonym razem w Kokotku, słuchając emocjonalnych opowieści postaram się oddać przybliżony obraz tego wyzwania. "Zabawa" rozpoczęła się o godz. 17.00, kiedy 20 uczestników zabrano do wojskowej ciężarówki i wywieziono z biura zawodów. Po spokojnym i wesołym początku nie można było wyczuć powagi sytuacji. Grupa „komandosów" otaczając ciężarówkę szybko zmyła uśmiech z twarzy uczestników i w tym momencie rozpoczęło się to czego uczestnicy się obawiali.
Nie będę zdradzał wszystkich szczegółów, ponieważ nie chcę zabrać emocji przyszłorocznym uczestnikom, jednak postaram się oddać trudność wyzwania i emocje mu towarzyszące. Zawodnicy zostali obezwładnieni, skuci oraz został im założony worek na głowę, który ściągnięto im dopiero nad ranem. Pamiętają Państwo burzę z piątku (11.08) na sobotę (12.08), która spowodowała tyle szkód? Oni spędzili całą noc w lesie pod gołym niebem, co prawda burze nie były tak niszczące, ale w ciągu całej nocy przeszły aż trzy. Na uczestnikach zostały zastosowane „triki" używane w metodzie szkolenia wojskowego S.E.R.E. Celem komandosów było „złamanie" psychiczne oraz fizyczne uczestników. Poddawani było oni również przesłuchaniom, w których nie mogli „wydać" przekazanych wcześniej informacji, mimo nacisku komandosów.
Zacytuję teraz jedną zawodniczek, która przekazała swoje emocję w kilku zdaniach: „Człowiek zmaga się z własną głową i różnymi wizjami, które się w niej pojawiają. Słyszy kolejne pytania - „imię, nazwisko", „co tu robisz", „kim jest ten i ten" i zaczyna zastanawiać się po co tu się tak naprawdę znalazł, co się z nim stanie za dwie minuty, godziny, czy wytrzyma, czy pęknie...miliard myśli na sekundę, co powiedzieć, jak to zrobić, żeby było wiarygodnie, ale żeby nic nie zdradzić, jak przeżyć. I nagle zostaje pustka w głowie. Cisza. Bierzesz głęboki wdech, zamykasz oczy, uspokajasz oddech i zaczynasz się w nią wsłuchiwać. Nie ma nic wokół Ciebie - tylko Ty i Twoja cisza. Burza Ci już nie przeszkadza, deszcz nie chłodzi, ciało przestaje się trząść z zimna, kajdanki już nie uwierają, a bark przestaje boleć i chcesz żeby ten stan trwał jak najdłużej....łup...ktoś krzyczy, słyszysz samochód, ktoś obok Ciebie jęczy, ktoś chlipie, ktoś...ktoś przerywa Twoją ciszę. Czujesz dotyk na ramieniu, nie jest przyjemny, silna ręka oplata ramię, wpija się, bodziec bólowy dochodzi do mózgu...fałszywy alarm. I znów wszystko od nowa - głęboki wdech, zamykasz oczy, uspokajasz oddech...i tak w kółko aż do rana. Minuty zamieniają się w godziny, wszystko trwa wieczność. Zaczyna robić się jasno, słyszysz poruszenie, dużo ludzi na raz się zmienia miejsce". O godz. około 5.00 rano „zakładnicy" zostali zakuci w łańcuchy w pary (zgłoszone przed biegiem) i wypuszczeni na trasę Biegu Katorżnika. Mimo wielkiego już zmęczenia fizycznego pokonać musieli „nieprzetartą" jeszcze, najtrudniejszą w porównaniu do poprzednich edycji trasę. Od godz. 8.00 rano czekałem na mecie na kolegów licząc, że to właśnie, któraś para z klubu biegacza Bryza Postomino pierwsza zjawi się na mecie. Spotkałem kolegę z firmy robiącej pomiar czasu, który spokojnie się jeszcze rozkładał. Zapytał się co ja tak szybko tam robię. Odpowiedziałem, że czekam na zwycięzców z Postomina. Nie pomyliłem się. O godz. 10.00 w oddali ujrzałem Macka i Adama zmierzających do mety. Widać było w ich oczach wielkie zmęczenie. Wśród organizatorów zrobiło się poruszenie. Słychać było głosy, że to znów Ci z Postomina (chłopaki w roku 2015 wygrali drużynowego katorżnika). Ostatnie przeszkody były dla nich wielkim wysiłkiem. Gdy dotarli na metę otrzymali metale z rąk tych samych komandosów, którzy ich wcześniej terroryzowali.
Trzeci z reprezentantów BRYZY Grzegorz Prędki ukończył bieg na 8 miejscu z „przyszywaną" koleżanką Agatą, ponieważ oboje na tydzień przed startem „stracili" towarzyszy, jednak udało im się skontaktować i wystartować razem. Zwycięzcami były wszystkie pary, które ukończyły ten morderczy bieg. Pytając ich co było najgorsze, odpowiadali, że hipotermia. Całą noc spędzili przemoczeni pod gołym niebem, a komandosi dla uprzyjemnienia chwil polewali ich zimną wodą. Przyznali, że każdy z nich miał już moment rezygnacji i załamania, jednak wytrzymali. Jeśli ktoś chce sprawdzić swoją wytrzymałość to bieg „skazańców" jest odpowiednim miejscem. Jesteśmy tym bardziej dumni, że to zawodnicy BRYZY okazali się najlepsi.
W ten sam weekend w Koszalinie, równie dobrze klub reprezentowali Katarzyna Kulczyk i Dawid Ciesielski, którzy zajęli 3 miejsca w Biegu Herkulesa w Koszalinie. BRYZA Postomino to klub działający już ponad 20 lat. Należy do niego około 30 zawodników z terenu Powiatu Sławieńskiego.
A. Pawłowski